Służka
zaplatała jej długie blond włosy z warkocz. Odziana w prostą,
lnianą suknię rozglądała się po komnacie. Przyszłej mniszce
nie wypadało nosić ozdób. Mogła uchodzić za wysoko urodzoną
jedynie dzięki równemu, mocnemu szwie na odzieniu. Suknia sięgała
chłodnej posadzki, miała długie rękawy, zakrywała szyję i była
na tyle luźna, by nie odznaczały się biodra czy piersi
dziewczyny.
Mieszkała w dużej komnacie, która wyraźnie
różniła się od siostrzanej. Nie miała ozdób, barwionej
pościeli, zdobionego baldachimu nad łóżkiem. Jedynymi obrazami
były wizerunki Jezusa i Matki Boskiej. Zabrano jej nawet posążki
jej Bogów.
Mimo iż pozornie była zagorzałą
chrześcijanką, w rzeczywistości nadal oddawała cześć
słowiańskim Bogom. W dniu gdy ofiarowano ją chrześcijańskiemu
Bogu, Perun jasno wyraził swoją dezaprobatę. Musiała jednak
słuchać ojcowskich rozkazów, dlatego też nie sprzeciwiała się
jego woli. Szacunek dla jego osoby był większych niż strach przed
Bogami, którzy – była pewna – rozumieli jej sytuację i mieli
wobec niej plan, wedle którego musiała wstąpić do
ksieni.
Piastunka pilnowała, by nigdy nie przebywała sama
w obecności innego mężczyzny niż ojciec. Była izolowana od
ludzi, przygotowywana do służby w klasztorze. Uczyła się haftu,
modlitw. Całymi dniami studiowała świętą księgę, nudząc się
niemiłosiernie. Gdy nie ślęczała nad książkami, odmawiała
modły w kaplicy. Często prosiła by zostawiono ją samą i gdy
piastunka myślała, że chowając twarz w dłoniach modli się za
rodzinę, tak naprawdę błagała Dolę o ratunek przed życiem
mniszki.
Teraz, po raz kolejny w ciągu ostatnich dni,
starała się znaleźć wyjście z niewygodnej sytuacji. Z rozmyśleń
wyrwał ją głos piastunki.
- Panience nie przystoi patrzeć w
oczy gościom. Spostrzegłam wzrok panienki obiegający wojów
Królowej Sygrydy Storrady.
Spuściła skromnie oczy. Siostra ojca
była dla niej największym autorytetem. O ile według ludu
dziewczyna była lustrzanym odbiciem matki, tak z wyglądu, jak z
charakteru, o tyle według Adelajdy sposób bycia odziedziczyła po
ciotce. Wiedziała czego chce i dążyła do celu, często
wykorzystując podstęp i przebiegłość. Dlaczego miałaby nie
wodzić po nich spojrzeniem? Była królewską córką, powinno
wypadać jej, co zechce. A chciała wiele rzeczy… od dekoracji w
komnacie, przez powrót w łaski Bogów, po męża i dzieci.
Łapała
się często na myślach o tym, jakby to było czuć czyjeś dłonie
na ciele, czyjś oddech na twarzy. Odkąd ujrzała doradców ciotki,
smukłego Zbyszka, o delikatnych rysach i rozsądnym spojrzeniu, oraz
tego drugiego, którego imienia nie dosłyszała, jednak którego
zwano szalonym, o przekrwionych oczach i gwałtownych ruchach, jakby
wszędzie wyczuwał niebezpieczeństwo, coraz częściej mężczyźni
nawiedzali ją w snach. Budziła się wtedy z bijącym sercem z
palącym licem i sprawdzała czy święty ogień Swarożyca nadal
płonie, mimo jej grzechu. Nawet ułożonej dziewicy, a co dopiero
pogańskiej kapłance, nie wolno było myśleć o tych sprawach.
Ciało dziewczyny poświęconej Bogom, nieważne, czy
chrześcijańskiemu czy tym rzeczywistym było święte. A ogień
Swarożyca utwierdzał ją w przekonaniu, że jej Bogowie są, a
zwątpienie ludzi jest w ich planach.
Wiedziała, że gdy
przestanie go utrzymywać, jej rodzinę może spotkać tragedia.
Dziękowała Bogu, że mimo iż w niego zwątpili, on dalej jest im
przychylny i była przekonana, że to dzięki płomieniu palonym dla
niego. Nie miała paleniska jak w świątyniach, które zostały
zburzone. Wykradła kiedyś płomyk i teraz podtrzymywała go na
świecach. Piastunka była pewna, że dziewczyna mimo swego wieku
obawia się złych duchów, dlatego nie sypia po ciemku i nie
zmuszała jej do gaszenia świecy.
- Panienko, czy nieczyste myśli
są grzechem?- spytała nagle piastunka, wyraźnie nie
odpuszczając.
Dziewczyna zarumieniła się, patrząc na
posadzkę.
- Panienko Adelajdo?
- Tak - odpowiedziała,
zastanawiając się, czy to pytanie było zadane z premedytacją i
czy piastunka ją przejrzała. Doszła do wniosku, że jeżeli by to
zrobiła, pewnie powiedziałaby ojcu, a wtedy… zadrżała, bojąc
się nawet myśli na ten temat.
Na wszelki wypadek
postanowiła wykraść się dziś z pałacu i złożyć ofiarę Doli,
aby miała ją w swej opiece. Nim padło kolejne pytanie, ktoś
zapukał do drzwi. Piastunka pośpiesznie założyła czepiec na jej
głowę. Mimo iż była panną, jako przyszła mniszka musiała
ukrywać włosy. Odetchnęła z ulgą, prostując plecy. Rozejrzała
się po komnacie, chcąc ujrzeć swoje odbicie, jednak nie posiadała
lustra. Nie powinna być pełna pychy, a lustro podjudzało to
uczucie. Piastunka otwarła drzwi i pojawiła się w nich jej
siostra, Regelinda. Na jej dziecięcej twarzyczce królował, jak
zawsze z resztą, uśmiech, aczkolwiek tym razem był jakby
przyćmiony.
- Witaj siostro, czemuż zawdzięczam twą wizytę? - Uśmiechnęła się do siostry, chcąc ją jakoś pocieszyć, a
piastunka pośpiesznie wyszła z komnaty, chcąc dać im trochę
prywatności.
- Nic się nie stało, jeżeli to miałaś na myśli
siostrzyczko. Niedługo nie będziemy tak często mogły się
widywać. - Zawiesiła wzrok na świętym obrazie.
- Ależ będziemy!
Nie bój się nic, Bogo… Bóg cię kocha, pomoże ci. Nie musisz
niczego się obawiać. - Podeszła do niej i objęła ją ramieniem.
Wiara pomagała. Chciała, by Regelinda wierzyła, a jeżeli ludzie
mają być jej przychylni jedynie, gdy pokładała wiarę w „nowym”
Bogu, to tak było rozsądniej.
- Dlaczego ty nie musisz wyjeżdżać?
Dlaczego ty nie musisz wychodzić za mąż? - spytała cicho.
- Bo
ja służę Bogu. To równie przerażające zadanie, jednak jeśli
masz w Nim ufność, to pomoże ci zawsze, nie ważne, co będziesz
robić w życiu.
- Ale ty będziesz bliżej Niego…
- Ty
natomiast będziesz wielką panią. - Uśmiechnęła się
szeroko.
Zazdrościła jej. Jakby mogła, od razu zamieniłaby się
z siostrą. Mimo wszystko przytulała ją czując, jak z każdą
chwilą robi jej się coraz bardziej przykro. Nie chciała rozstawać
się ze swoją przyjaciółką. Na chwilę zamknęła oczy,
przypominając sobie jak jeszcze rok temu wygłupiały się w
ogrodzie.
- Czcigodny ojciec mówi, że to bardzo szlachetnie z
twojej strony, siostro. Poświęcać się dla Pana. - Regelinda
dotknęła jej włosów.
- Ojciec już nic nie wie! - Odtrąciła
jej rękę. – Świat jest inny. Sam go zmienił, a teraz próbuje u
tego nowego Boga odkupić grzechy. Doprawdy, jakże możesz tego nie
dostrzegać? - wybuchła, nim zdołała się opamiętać.
-Adelajdo! -
Regelinda cofnęła się o krok, patrząc na nią z przerażeniem. – Jak śmiesz tak zniesławiać władcę, twego ojca? Cóż on
uczynił, by wzbudzić w twym sercu taką złość? Czymże zasłużył
na tak surowy osąd?
Chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu
starsza spuściła oczy.
- Niczym. Wybacz mi. Niech nasz łaskawy
ojciec, miłosierny władca ludu, wybaczy mi te słowa. Niech moja
umiłowana siostra o nieskazitelnym sercu mi przebaczy.
Siostra
pokiwała głową. Podeszła do wiecznie palącej się świecy.
Adelajda zadrżała, w obawie, że Regelinda ją zdmuchnie.
- Czemuż
wiecznie podtrzymujesz ten płomień? - spytała, zmieniając
temat.
- To ogień ku czci naszych wiernych żołnierzy, którzy
oddali życie za kraj. - Skłamała gładko, czując, jak palą ją
policzki.
Siostra zmierzyła ją uważnym spojrzeniem, jednak nic
nie powiedziała.
-Siostrzyczko, nie chcę być niegościnna… -
podjęła Adelajda, gdy cisza zbyt długo drżała w powietrzu
- …jednakże nadchodzi czas wznoszenia modłów do Pana. Jeżeli
zechcesz przyłączyć się do modlitwy…
- Dziękuję ci za
zaproszenie, aczkolwiek muszę odmówić. - Młodsza z sióstr
uśmiechnęła się delikatnie. – Wiem, że nie lubisz, gdy ktoś cię
rozprasza.
Pożegnała się skinieniem głowy i wyszła. Adelajda
westchnęła ciężko i skierowała swe kroki do kaplicy, by klęknąć
przed ołtarzem, składając w myślach ofiarę swoim Bogom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz