Akcja tej opowieści rozpoczyna się w 1002 roku, jej miejsce to ziemie polskie i ich szeroko pojęte okolice. Przypominam, że panuje nam Bolesław, przez potomnych nazwany Chrobrym.

Dawniej blog ten znajdował się pod adresem: mad-and-evil.blog.onet.pl, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, zajrzyj na pasek boczny.

poniedziałek, 4 listopada 2013

29. Ostrzeżenie (Emnilda)

       - Na Bogów!
       - Na Bogów! – powtórzył mały Otto za trzynastoletnim chłopcem, biegającym po książęcym ogrodzie.
       Dwulatek zatoczył się i klapnął na tyłek, popiskując z radości. Starszy chłopiec podszedł do niego i z wesołym uśmiechem podniósł go z ziemi.
       - Na Peruna! Czy cały czas muszę twą książęcą d… rzyć podnosić z ziemi?
       Otto zmrużył oczy i wystawił język.
       - Na Peruna –  papugował. – Postaw mnie, Gniewomirze – zażądał nagle swym dziecięcym głosikiem. Gniewomir zaśmiał się i pokręcił rudą czupryną.
       - A przestaniesz za mną powtarzać?
       Dzieciak nadął policzki, ale po chwili skinął głową. Chwiejnie stanął na ścieżce wykładanej kamykami. Rozejrzał się, ale nigdzie nie widział Czesławy. Ostatnio często zostawiała go ze swym synem, Gniewkiem. Chłopak, rudy, zadziorny i z zadartym noskiem, był inny niż ci wszyscy ludzie, którzy otaczali go w zamku. Był inni niż ci, z którymi przebywała matka. Cały czas wspominał jakichś Bogów, jednak dwulatek nic z tego nie rozumiał.
       - Gniewek! – krzyknął.
       - Tak, paniczu? – Rudzielec stanął przed nim w głębokim ukłonie.
       - Zaśpiewaj mi – zażądał.
       - Hmm… Co by tu? Wiem. – Błysnęły orzechowe oczy.
       - Zniszcz chrześcijan, spal ich domy,
 Perun teraz będzie czczony!
Wznieście swoje ostrza krwawe,
Tak wojuje się z Trygławem!

A na tarczy Słońca znak,
Sławski rycerz rzecze tak!
Bogom sława, Bogom wojny,
Grzmotu, słońca urodzaju!
Złóżmy żertwę w świętym gaju,
Bądźże nam, Swaroże, hojny!*

       - Może być?
       - Mama śpiewa ładniej… Zabierz mnie do Czesławy. Ona też śpiewa ładniej.
       Gniewomir podrapał się w głowę i rozejrzał. Po chwili poderwał Ottona z ziemi i pobiegł z nim do palatium.

       - Zniszcz chrześcijan, spal ich domy, Perun teraz będzie czczony! Wznieście swoje ostrza krwawe,
Tak wojuje się z Trygławem!- nucił Otto. Emnilda wypuściła z dłoni kielich i spojrzała na syna. Regelinda, oparta o jej nogi, wyprostowała się nagle. Obie spojrzały na bawiącego się niewinnie na dywanie chłopca. Można by powiedzieć, że piosenka jest zabawna, gdyż dwulatek strasznie seplenił i brzmiała mniej więcej tak: Zniść chsieścijan, śpal ich domy, Piejun tejaz bęcie czczony…Wźnieście śwoje ośtsia kjwawe, tak wojuje się z Tjygławem…Jednak kneźnie nie było do śmiechu.

       Chwyciła syna w objęcia i przytuliła policzek do jego głowy, tłumiąc dalsze słowa piosenki. Wzrokiem porozumiała się z córką, która wybiegła z komnaty. Jej kroki były lekkie i ledwie słyszalne.
       Powróciła z przerażoną Czesławą.
       - Pani? – Piastunka padła do stóp Emnildy.
       - Skąd… - Kobieta nie mogła wydobyć z siebie głosu. Była zniesmaczona. – Skąd on za tę piosenkę? – Zanuciła fragment, nie kryjąc obrzydzenia.
       - Ja… Ja… - zacięła się. Jej oczy rozszerzyły się niczym dwa talerze. – Gniewko – wyszeptała.
       - Słucham?
       - Mój syn… Okropny dzieciak. Przepraszam. To od niego. Już więcej… Złoję mu skórę. Ani kroku. Nigdy. Już nie zobaczy… - Zaczęła szlochać. Kneźna poczuła, że żal jej kobiety.
       - Spokojnie. Proszę tylko o jedno… No już, nie płacz. Po prostu oducz syna takich zachowań i… niech chwilowo nie zbliża się do Ottona. Wszystko będzie dobrze.

       Nie miało być dobrze. Emnilda wiedziała o tym. Idąc przy boku Bożydara, nie mogła o tym nie myśleć. Mężczyzna wiedział, że coś ją gryzie, ale wiedział również, że jeśli będzie chciała o tym porozmawiać, to po prostu powie. 
       Katedra o tej porze była pusta. Kroki kneźny odbijały się echem od ścian i sklepienia. Dlaczego nie odwiedzała biskupa w jego komnatach? Po prostu wiedziała, że tu nikt nie zwróci na nią uwagi, będzie miała spokój.
       Unger siedział przy biurku, studiując jakieś listy. Emnilda nie zainteresowała się nimi, natomiast, pozostawiając Bożydara samego sobie, rozsiadła się na ławie przed biskupem i znacząco chrząknęła.
       - Niech będzie pochwalony Jezu Kryste.
       Duchowny poderwał się i wbił w nią zdziwiony wzrok.
       - Na wieki wieków, amen – odparł, opadając z powrotem na krzesło. – Nawet nie usłyszałem jak weszłaś, pani!
       - Dywan stłumił kroki. – Niedbale machnęła ręką. Po tym geście rozpoznał, że coś jest nie tak. Nie mógł się jednak nad tym zastanawiać, gdyż list, który przed chwilą czytał,  stawiał przed nim pewne zadanie.
       - O, pani… Chciałem porozmawiać, dobrze, że przyszłaś.
       Uniosła brew.
       - Naprawdę?
       - Musisz odwieźć swego męża od pomysłu najazdu na zachodnich sąsiadów.  Wiesz, że to Świętosławy w tym ręka! Nic w niej z kobiety nie ma… Pije ponad miarę, konno niczym chłopi i woje jeździ. Zamiast wrzecionem to mieczem macha. Poza tym konflikt nas osłabi! – Mówiąc to, zgarnął do szuflady listy opieczętowane, jak zauważyła Emnilda, krakowską pieczęcią.
       - Przecie już za późno, biskupie. – Zmrużyła oczy. – Nie zawrócę go. A nawet jeśliby się udało, mógłby spytać kto za mną stał. - Biskup spojrzał na kneźnę i westchnął, kurcząc się w sobie. Coś było w jej spojrzeniu. - Co by było, gdyby też się okazało, że ty listy z Krakowa otrzymałeś, od Lamberta?
       Unger oczy miał jak spodki.
      - Pani?
       Ale ona uśmiechnęła się tylko. Biskup wyciągnął skądś chustkę i wytarł nią twarz.
       - Zmieniasz się, o pani! Na złe!
       - Może. – Wzruszyła ramionami. – Ty też nie bielejesz. Pomóż mi, przyjacielu biskupie, co mam zrobić z niewiernymi? Kościoły budować? To nic nie daje! Pomóż. Ja… Poganie… Sama nie wiem, o co mi chodzi! Och, wyspowiadaj mnie, biskupie.

       - Grzechy ci odpuszczam… - szeptał Unger. – W imię Ojca… Amen…
       Emnilda powstała z klęczek i chciała wychodzić, gdy mężczyzna chwycił ją za rękę.
       - Spróbuj go odwieść, pani! I strzeż się Świętosławy! Odpuściłem ci grzechy, ale pamiętaj, że przelana niepotrzebnie krew jest nie do z mycia z duszy. To cię kiedyś dopadnie, pamiętaj. Ciebie i twą rodzinę. Bolesława.
       Kneźna wyszarpała się i wybiegła. Bożydar, zaniepokojony poderwał się za nią. Udali się powrotem do zamku.  

***

       - Jaka ta kneźna jest, synek?
       - Bardzo dobra z niej kobieta, matko. Wcale się nie zmieniła! Jednak za mocno się zamartwia. Pisze ciągle list za listem i tak od wizyty u biskupa. Odprawiła mnie dzisiaj, wolne dała. Dam sobie radę, mówi. Nie będę się spierał. Tylko raz na jakiś czas mogę u matki zjeść obiad.
       Bożydar siedział pochylony nad miską zupy. Rozmawiał ze swoją matką. Gdzieś z boku kręcił się starszy od niego o dobre dziewięć lat mężczyzna. Silny woj, o widocznie zarysowanych pod koszulą mięśniach. Na udzie miał przewiązaną szmatę, przesiąkniętą krwią.
       - Chociemir, miałeś płótno zmienić. – Matka skarciła go wzrokiem.
       - Zasłuchałem się…
       Kobieta wywróciła oczami.
       - Pani Emnildy ci się zachciewa? Ledwieś wrócił zza Łużyc!** Mało ci tam wspomnień było? Specjalnie opuściliśmy ziemie dobromirowe. Mało się to zdało, gdyż po roku Emnilda tu przywędrowała, ale jednak… Gdyby ojciec się teraz zobaczył. Panie, świeć nad jego duszą.
       Chociemir kiwał głową, nie słuchając matki. Wyszedł z domu i skierowawszy wzrok w kierunku zamku zaczął nucić:
       - Żegnajcie nam dziś słowiańskie dziewczyny!
Żegnajcie nam dziś marzenia ze snów!
Ku brzegom norweskim już ruszać nam pora,
Lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów.

I smak waszych ust słowiańskie dziewczyny,
W noc ciemną i złą nam będzie się śnił…
Leniwie popłyną znów chąsu godziny,
Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił!***

       Piosenkę tę usłyszał niegdyś od jednego z wojaków, mającego się udać z panią Świętosławą. Wspomnienie kneźnej Emnildy bardzo do niej pasowało.
_________________________________
* Wnukowie Dadźboga, piosenka zespołu Warraha. Spodobała mi się. xD
** Wiele z przekazów tam karze umieszczać księstwo ojca Emnildy
*** Słowiańskie dziewczyny, tegoż zespołu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz