Akcja tej opowieści rozpoczyna się w 1002 roku, jej miejsce to ziemie polskie i ich szeroko pojęte okolice. Przypominam, że panuje nam Bolesław, przez potomnych nazwany Chrobrym.

Dawniej blog ten znajdował się pod adresem: mad-and-evil.blog.onet.pl, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, zajrzyj na pasek boczny.

sobota, 2 listopada 2013

27. Tęsknota

       Pożar gródka gdzieś w łużyckich lasach dogasał powoli. Olaf razem z kilkoma towarzyszami odpoczywał po szturmie i walce w grodowej kaplicy, w której uprzednio rozsiekali jakiegoś tłustego księżula, wyzywającego ich od diabelskich pomiotów. Obecnie, popijając wino mszalne i rozglądając się, co by się tu jeszcze nadawało do złupienia, porozsiadali się na tych kilku ławach, których nie roztrzaskali oraz na stopniach prowadzących do ołtarza. Ołtarza, który roztrzaskał Olaf.

***           

            Nawet wcześniej, kiedy jeszcze nosił krzyżyk na szyi, nigdy nie miał specjalnych oporów czy wyrzutów sumienia przed napadaniem, ograbianiem i niszczeniem kościelnego dobra. Religia była religią, a zysk zyskiem. Zwłaszcza, że i tak zwykł potem składać hojne ofiary krystowym kapłanom w innych przybytkach. Oporów nie miał tym bardziej teraz, gdy Kryst stał pomiędzy nim i Adelajdą i gdy rzucony w błoto krzyżyk zastąpiła na jego szyi, obok młota Thora, podarowana przez księżniczkę bryłka jantaru. Tym razem nie miał jednak zamiaru składać żadnych ofiar księżom. Wprost przeciwnie.
We wściekłej pasji rzucił się na rzeźby i malowidła, pokrywające ściany kaplicy, obtłukując je najpierw przy użyciu tarczy, później wyrwanej z ławki belki, a gdy tego było mało, dopadł do prezbiterium. Miecz okazał się niewystarczający, Olaf ujął więc topór i począł siekać i ciąć, rąbiąc drewniany ołtarz na szczapki, aż wióry leciały.
       - A temu co? – zainteresował się Ulfar. – Thor mu rozum odebrał, czy jak?
            Kilku innych zachichotało.
       - Halfdan? – zaniepokoił się Ottar Torfsen, a gdy Olaf nie zareagował, podszedł i chwytając za ramiona, z mocą odciągnął go od ołtarza. Eriksson odwrócił się, wściekły, zamierzając się toporem, widząc jednak, kto przed nim stoi, opuścił broń i uspokoił się nieco, dysząc ciężko. Ottar przyglądał się krytycznie to jemu, to porąbanemu ołtarzowi.
       - Nie sądzisz, że już dość? – Rzucił chłodno dowódca przedniego oddziału. – Poza tym można było najpierw te blaszki złote z blatu zedrzeć. Dobro marnujesz, chłopie.
       - Wina mu dajcie, to ochłonie – poradził Solv.
            Olaf chwycił podany mu przez Ulfara kielich mszalny i wypił duszkiem. Wino było cienkie i kwaśne. Już miał odruchowo rzucić kielich w płomienie ogniska, które rozpalili na środku nawy, gdy Ottar przewidująco wyjął mu go z ręki, kręcąc głową.

***

            Olaf siedział na jednej z ław, udając, że słucha poematu o zdobyciu Łużyc, który na poczekaniu sklecał skald Thorkel Ulfson. Ignorował fakt, że kompani kontynuowali plądrowanie kaplicy. Nie było tu i tak nic, co mógłby podarować księżniczce, nic, co chciałby jej podarować. Odchylił się do tyłu, kładąc się na ławce i podłożył ręce pod głowę, przymykając powieki. Myślami był daleko stąd, w Poznaniu, przy Adelajdzie. Mojej Aud, pomyślał. Duńskie imię, którym ją nazywał, jakoś dużo bardziej mu do niej pasowało niż to chrześcijańskie, stwarzało namiastkę wrażenia, że mogłaby być jego, podczas gdy to drugie zaświadczało, że jego nie jest i nigdy nie będzie, bo należy do Krysta i do swego ojca, a kolejność tych przynależności nie stanowiła dla Olafa żadnej różnicy. Nawet gdyby nie była zakonnicą, i tak byłaby dla niego równie nieosiągalna. Nikt nie dałby przecież księżniczki zwykłemu wojowi.
Myślami był znów u jej boku, jak wtedy, w czasie pożegnania, w poznańskim ogrodzie.
***

      - Aud! - krzyknął znowu, a gdy nie zareagowała, pobiegł za nią. Znalazł ją siedzącą w ogrodzie na jakiejś kamiennej ławce. - Aud. - Przykucnął przy niej, a gdy się odwróciła do niego tyłem, obszedł ją i przykucnął znowu, biorąc jej szczupłe dłonie w ręce.
       - Nigdy nie uchybiłem żadnej kapłance ni wiedmie - powiedział poważnie. Jakiś złośliwy głos w głowie dodawał, że zakonnicom, to i owszem, często, ale Halfdan zignorował go. - A o dziewki zwykłe na wrogiej ziemi gwałcone się nie dba, bo to wojna jest. I to broń, jak każda inna. Wszystko się robi, by pognębić wroga. I ani woje twojego ojca, ani rycerze chrześcijańscy cesarza nie są w tym względzie lepsi od nas. I nie chodzi nawet o Jezu Krysta i o to, że jemu jesteś poświęcona. Ale... o ciebie. Ty jesteś inna. Ciebie nigdy nie chciałbym skrzywdzić i zarżnąłbym jak wieprza każdego, kto by się ośmielił. Ty... Ty wywołujesz we mnie odczucia, o których nigdy nie podejrzewałem, że jestem do nich zdolny. Chciałbym się tobą zaopiekować. Chciałbym cię ochraniać przed wszelkim złem. Chciałbym czuwać nad spokojem twego snu. - Umilkł, szukając spojrzeniem jej oczu.
       -To dlaczego uparcie twierdzisz, że tym złem całym ty jesteś? Mówisz, że skrzywdzić mnie nie chcesz, a słowa twe krzywdzą. Sam sobie przeczysz Olafie. Nie mogę przestać myśleć o tobie, o każdym słowie, które twoje wargi wypowiadają, a równocześnie mówisz o mnie podobnie, twierdząc, że to mnie krzywdzi. Zdecyduj się. Jaka ze mnie święta, skoro wyrzekam się boga w imię... uczucia, co do którego nawet nie mam pewności, że jest odwzajemnione? - spytała, wiedząc, że zaraz się rozklei. Ostatnie co teraz chciała, to by widział jej łzy, by wyszła na jeszcze większe dziecko niż jest.
        - Jest - powiedział cicho, natychmiast. Po czym wybuchnął, gorzkim głosem. - Gdyby nie było, to wszystko było by takie proste. Tak łatwo by było  twoje uczucie, ciebie, wykorzystać, wziąć jak zwykłą zdobycz woja i potem porzucić. Tak łatwo byłoby zapomnieć. Nie wiem, czy dobrze czynisz, wyrzekając się boga dla kogoś takiego, jak ja. Skazując się na mnie, tak, skazując się, narażasz się, Aud, wobec wszystkich: swojego ojca, swojej matki, ciotki, braci i sióstr, kościoła i zwykłych ludzi. Czy jesteś pewna, że wiesz czego chcesz, Aud? Czy jesteś pewna, że jesteś gotowa utracić ich szacunek i miłość dla kogoś takiego, jak ja?
       - Straciłam ich szacunek, gdy nie przespałam pierwszej nocy myśląc o tobie - spuściła wzrok, czując, że się rumieni. -Wystarczy, by się o tym dowiedzieli. Ponadto póki jesteś tu jako drużynnik królowej, dowiedzieć się nie mogą, bo by cię zabili. Nie wiem... - wyrwała jedną dłoń z jego uścisku i przetarła policzki, po których pociekły łzy. - ... Skąd ja mam wiedzieć, czy jestem gotowa? Toć nigdy nie stałam przed takim wyborem! Jeżeli jednak mnie kochasz, to tak, mogę ich stracić dla ciebie. Jeżeli oni darzą mnie miłością, to ich zawiodę i skrzywdzę, jednak uczucia pozostaną niezmącone.
Olaf poczuł, jak zalewa go wrząca fala szaleństwa. Tak bardzo chciał pochwycić ją, przygarnąć i zamknąć w ramionach, bał się jednak, że jeśli to zrobi, nie zdoła już nad sobą zapanować i wszystko stanie się nagle, tu i teraz, na klepisku w zaniedbanym ogrodzie, do którego lada chwila ktoś może wejść. A przecież nie tak chciał, by to wyglądało. Chciał? Bogowie... Obraz ściągniętej gniewem twarzy królowej, który zwykle chłodził myśli i co bardziej głupie pomysły Halfdana, tym razem nie pomagał. Dopiero teraz uderzyło go, jak bardzo Adelajda jest do najjaśniejszej pani podobna. Westchnął i potarł skronie.
       - Aud, moim życiem się nie przejmuj. Ja jestem wojem, prędzej czy później śmierć mi pisana, a po niej, oby Bogowie dali, Walhalla. Ale swoje życie możesz zrujnować. Możesz wszystko stracić, co było ci drogie. Wszystko i wszystkich, bo kniaź ci tego nie daruje. Rozumiesz, Aud? Czy tego chcesz? Czy to wytrzymasz? Ja nie mogę ci dać nic oprócz siebie. Oprócz dwóch unurzanych w krwi dłoni i starego miecza. Nie chcę odbierać ci wszystkiego, nie mogąc dać nic w zamian. Jeśli takie jest twoje życzenie, zrobię to, bo śnię o tobie, bo pragnę cię i kocham. I rzuciłbym życie na szalę, żebyś się tylko uśmiechnęła. Ale tak bardzo boję się, Aud, że przeze mnie ucierpisz, że kiedyś będziesz tego żałować - skończył, a głos drżał mu od emocji.
Księżniczka spojrzała na niebo. Świtało. Powinni już wyruszać. Przeniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się lekko.
       - Nie obchodzi mnie, że stracę pozycję, bogactwa, wygody. Mogę zyskać o wiele więcej, chociaż uparcie twierdzisz, że nic mi nie możesz dać. Nie cieszy mnie pałac, ani ukłony i tytuły. Mogłabym sama to wszystko uzyskać i bardziej by mnie to radowało, niż gdy dzięki urodzeniu dostaję, co zechcę, na tacy.
Halfdan spojrzał z żalem na jaśniejące przedświtem niebo i na księżniczkę.
       - W takim razie bądź ostrożna, Aud - powiedział cicho, podszedł do niej i delikatnie ujął jej twarz w dłonie. - Nie mogę ci obiecać, że na pewno wrócę do ciebie żywy, bo nie wiem, jaki los przeznaczyli mi Bogowie. Ale postaram się wrócić, Aud. Dla ciebie.
Po czym pocałował ją, z początku ostrożnie i łagodnie, z czasem zachłannie zwiększając głębię i intensywność pocałunku. Gdy się wreszcie od niej oderwał, oparł swoje czoło o jej i wyszeptał:
       - Módl się za mnie, ale tylko do starych Bogów, jeśli możesz.
Po czym puścił ją i już bez słowa oddalił się w stronę stajni, po drodze zrywając z szyi i rzucając w błoto dziedzińca krzyżyk, który miał zawieszony na rzemieniu obok młota Thora. Nagle zrozumiał, że te dwie wiary, ci bogowie i te prawa nijak nie mogą się ze sobą zgadzać. Dawni Bogowie wybaczyliby, gdyby miłość złączyła woja i kapłankę, w końcu nawet niektóre walkirie zawierały związki ze śmiertelnikami. Skoro jednak Kryst stał pomiędzy nim i Aud, skoro nie pozwalał na ich związek, to niech będzie przeklęty.
***
Olaf ocknął się, ni to z zadumy, ni to z półsnu. Przetarł oczy z westchnieniem, jak zwykle, gdy twarz Aud okazywała się tylko marą senną lub przywidzeniem. Wstał z ławy, przeciągnął się i nie bacząc na zdumione spojrzenie Thorkela, wyszedł z kaplicy. Rozejrzał się po dziedzińcu gródka. Ze zdumieniem odkrył, że dawne wikińskie rozrywki ani nie bawiły go już tak jak dawniej, ani tak nie pociągały. Dość obojętnie przyglądał się, jak inni drużynnicy pod bacznym okiem jarla wyciągają, wloką i ładują na wozy worki z łupami. Nieco więcej uwagi poświęcił grupie pod dowództwem najjaśniejszej pani, która to grupa dożynała właśnie resztkę ściśniętych przy palisadzie zajadłych obrońców. Z boku mógł widzieć nie tylko, jak zwykle, połyskujący jasny warkocz, ale i całą sylwetkę walczącej w pierwszym szeregu królowej Sygrydy. Cała krwią ubroczona, o ile mógł to ocenić cudzą, zajadła w boju i posoki niemieckiej wiecznie niesyta, wściekła i straszna, popłoch prawdziwy wśród wrogów wywoływała, szeregi ich skuteczniej nawet niż większość wojów przetrzebiając. Mogłaby być jedną z walkirii Odyna, które nie tylko poległych wojowników do Walhalli odwoziły, ale i same w bitwach brały udział. Mogłaby nimi dowodzić.
Halfdan westchnął i poszedł w drugą stronę. Nie to nawet, że by mu się powalczyć, złość i frustrację na Niemcach wyładować nie chciało. Uznał, że w tej chwili już zwyczajnie by się do nich nie dopchał.
Bez większego zainteresowania też minął grupkę Duńczyków, zabawiających się kilkoma schwytanymi niemieckimi dziewkami. Woje śmiali się, przechwalali, posapywali spazmatycznie, dziewki jęczały, krzyczały, wyrywały się, aczkolwiek, jak ze zdumieniem skonstatował, nie wszystkie.
       - Halfdan! – zawołał Hall Hallgrimson spomiędzy ud jakiejś rudowłosej – Nie przyłączysz się?
            Ruda, ku ogólnemu zdumieniu, uśmiechnęła się i mrugnęła do niego. Któryś woj, wyraźnie zniesmaczony niewłaściwym zachowaniem ofiary, uderzył ją w twarz. Olaf nie miał kobiety od wyjazdu z Danii. Wzdrygnął się. Żadna z dziewek, ani tych chętnych, ani tych stawiających opór nie była podobna do Adelajdy. Żadna z nich nie była nią. Z żadną nie chciałby być. A z nią nie chciałby być w taki sposób, w jaki się z tymi dziewkami obchodzono. Chyba dopiero teraz zdał sobie w całej pełni sprawę, że to, co uczuł do Aud nie było zwykłą żądzą, którą mógłby zaspokoić na pierwszej lepszej w miarę ładnej niewieście. Wzdrygnął się znowu, gdy przed oczyma stanął mu koszmar senny sprzed kilku nocy. W koszmarze tym kilku rycerzy w niemieckich zbrojach zabawiało się Adelajdą, jego Aud. Przeciągnął dłonią po twarzy, by odgonić ponurą wizję. Gdy Hallgrimson ponowił pytanie, Olaf tylko pokręcił przecząco głową i chciał odejść.
       - On do jakiejś dziewki w Poznaniu zostawionej wzdycha – odezwał się Harald, obserwujący towarzyszy spod ściany jakiegoś budynku. Wykrzywił się przy tym w lubieżnym uśmiechu. – Nie powiem, niezła, można dziewka, sądząc z szat. Sam bym ją chętnie wyobracał na…
            Nie skończył, bo Halfdan doskoczył do niego jednym susem, przypierając do ściany i dławiąc gardło żelaznym uchwytem dłoni.
       - Nie waż się ani słowa o niej! – wydyszał mu przez wyszczerzone zęby do ucha, tak, by inni ich nie słyszeli. Nikt jednak nie zwracał już na obu wojów uwagi, reszta była z powrotem zbyt zajęta dziewkami. – Bo ubiję. A tknij ją, spójrz na nią chociaż w sposób, który mi się nie spodoba, to sam mnie o śmierć błagać będziesz. Pojąłeś?
            Harald próbował jeszcze podrwiwać, jednak zmiękł w dławiącym uścisku i nie patrząc mu w oczy, skinął głową. Olaf puścił go w końcu i również unikając wzroku postronnych oddalił się, by przysiąść w cieniu na wpół zwęglonej palisady. Stamtąd posłyszał, jak Gest Geirsen z Solvem rozmawiają i jeden drugiego przekonuje, by podjął się zostania wysłannikiem, którego najjaśniejsza pani chciała posłać do Poznania, nagle o córki swoje coś zaniepokojona. Zdecydował się od razu.

***
           

Już po kilku chwilach, pouczony przez królową Sygrydę, że ma sprawdzić, jak Inga i inni opiekunowie córek jej doglądają i tychże napomnieć, by z małżonką i dziećmi jej brata Gyda, Estrid i Świętosławka nie miały zbyt wiele kontaktu, a także napomniany, by po wypełnieniu polecenia szybko na Łużyce do drużyny wracał, gnał Halfdan, co koń wyskoczy, na wschód. Ku odległemu Krosnu. I jeszcze odleglejszemu Poznaniowi. I Aud. Drużynę miał później odszukać pod Niemczą. Lub w Niemczy. Lub za Niemczą, dymami pożarów się kierując.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz