Akcja tej opowieści rozpoczyna się w 1002 roku, jej miejsce to ziemie polskie i ich szeroko pojęte okolice. Przypominam, że panuje nam Bolesław, przez potomnych nazwany Chrobrym.

Dawniej blog ten znajdował się pod adresem: mad-and-evil.blog.onet.pl, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, zajrzyj na pasek boczny.

poniedziałek, 29 października 2012

4. Emnilda. „Wielu wydanych na śmierć za przestępstwo wyrwała z rąk pachołków.”


     Księżna Emnilda siedziała pochylona nad pergaminem. Pisała na nim list do biskupa poznańskiego Ungera z prośbą o pomoc dla jednego z wojów Bolesława, rzekomo niesłusznie skazanego na więzienie. Chciała go stamtąd wyciągnąć, a biskup miałby objąć azylem rodzinę woja.  
     Umiejętność pisania zawdzięczała ojcu, księciu Dobromirowi. Zadbał o odpowiednie wychowanie córki, nieświadomie dając jej przewagę nad dużą częścią otoczenia. Kobieta mogła zachować dyskrecję, przekazując wiadomości pisemne, poprzez niepiśmiennych dworaków. Nie chciała, żeby jej korespondencja zbyt wcześnie trafiała w ręce Bolesława, gdyż zazwyczaj jej treść była przeciwna z jego wolą. Tylko jak ona mogłaby pozwolić, żeby bliski jej sercu mężczyzna mordował niewinnych ludzi?
     Oczywiście kniaź zawsze dowiadywał się o spiskach żony. Zawsze potrafiła go tak ugłaskać i omotać tak, że nie miał jej tego za złe. Wszyscy na dworze zastanawiali się jak ona to robi. Pamiętali jak wypędził swoje dwie pozostałe żony. Emnilda jednak trzymała się twardo. Bolesław był krzykliwy, miał twardy i ciężki charakter, kiedy się złościł, ludzie uciekali w popłochu. Lubił się też porządnie napić. Jego żona była delikatną, wiotką i łagodną blondynką, zupełnym przeciwieństwem piastowskiego rodu. A jednak coś związało ich ze sobą.
     Kobieta ukończyła pisać list. Wstała z krzesła i opuściła swoją komnatę. Potrzebowała posłańca. Akurat jeden z nich podążał korytarzem.  
     - Bogusławie! – zawołała młodego służącego, który natychmiast zawrócił ze schodów i podbiegł do niej.
     - Pani. – Pokłonił się głęboko. Spuścił wzrok, widząc, że kobieta nie ma na głowie czepca. Wcale się tym nie przejęła.
     - Masz ten list i sakiewkę – włożyła mu je delikatnie w ręce – oddaj je Jarosławowi, który siedzi zamknięty w lochach i czeka na śmierć. Powiedz strażnikom, że ja cię przysyłam – oznajmiła dobitnie. – Szybko to zrób.
     Chłopak zrobił dziwną minę.
     - O gniew księcia pana się nie obawiaj. Ja go jakoś ugłaszczę.
     Pokłonił się, ufając swej pani i zniknął w ciemnym korytarzu. Księżna cofnęła się do komnaty i opadła na fotel przed kominkiem. Wpatrywała się w obraz przestawiający Madonnę z dzieciątkiem, który otrzymała od ojca, wiele lat temu. Wierzyła, że takie wizerunki pomagają jej w utrzymaniu porządku na dworze. Czerpała z nich siłę.
     Nagle usłyszała płacz pochodzący z niewielkiego ogrodu. Wyjrzała przez okno i zauważyła, że mały Otto leży na trafie, chlipiąc. Jego piastunka, czterdziestoletnia Czesława, pochylała się nad nim i próbowała go uspokoić. W Emnildzie coś pękło. Założyła na głowę czepiec, którego nigdy nie nosiła w samotności, i zbiegła do ogrodów. Chwyciła synka w ręce, uśmiechając się przy tym do kobiety, wyglądającej dosyć marnie.
     Gdy księżna bujała dziecko w ramionach, ono uspokajało się. Na koniec chłopiec usnął, wtulony w matczyną suknię. Piastunka usiadła na ławce, chowając twarz w dłoniach. Czuła, że robi się za stara na opiekę nad dzieckiem.
     - Pani, ja nie chciałam, żeby się przewrócił. Uważałam na niego – szlochała. Emnilda spojrzała na nią ze zdziwieniem i usiadła obok.
     - Czy coś mówiłam? Och nie! Można powiedzieć, że cieszę się, z tego powodu.
     Spojrzała na twarzyczkę chłopca, umorusaną, z zaschniętymi łzami. Kochała wszystkie swoje dzieci, ale Otto był jej w tym momencie najbliższy.
      - Matko! – Dobiegło ją wołanie Regelindy.
      - Tutaj! – odpowiedziała wesoło. – Co cię do mnie sprowadza, córko?
     Dziewczynka była typową Piastówną. Odziedziczyła po nich dumę i odwagę, oraz wygląd. Jej oczy przeszywały ludzi niczym oczy Bolesława. Miała tylko więcej niż oni pogody ducha.
     - Matko – zaczęła niepewnie – Bogusław prosił o przekazanie, iż wykonał rozkaz.
     Księżna pokiwała tylko głową.
     - A ja mam pytanie. – Zaczerpnęła oddech. – Czy naprawdę ojciec zamierza mnie wydać w najbliższym czasie za Hermana, syna miśnieńskiego margrabiego Ekkeharda?
     Emnilda, nadal bijając śpiącego syna, zwlekała z odpowiedzią.
     - Owszem – powiedziała po chwili wahania. Zauważyła w oczach córki dziwny błysk. Ni to radość, ni żal i smutek. Nagle poczuła uścisk w talii i blond głowę na ramieniu. Uśmiechnęła się.

*
*   *

     Bolesław siedział wpatrzony w kielich i słuchał z uwagą opowieści swej siostry, Świętosławy Sygrydy. Wzdrygnął się, gdy poczuł na ramieniu zimną dłoń. Obejrzał się jednak i uśmiechnął, spokojny, że to tylko jego żona.
     - Wszystko to, co mówisz, siostro jest bardzo ciekawe. Twoje zdrowie. – Uniósł kielich. – Chcesz coś powiedzieć, Emnildo?
     - Och nie, chętnie posłucham Świętosławy. – Zawisła na mężu, co nie bardzo spodobało się jego siostrze, ale kniaziowi nie przeszkadzało. Dyskutował jeszcze przez chwilę, po czym westchnął.
     - Coś cię trapi? – Żona spojrzała na niego z troską.
     - Hmmm… Sam nie wiem, żono. Czuję jakiś ciężar.
     Sygryda parsknęła.
     - Może chodzi ci o tego wojaka, którego kazałeś osadzić w lochach? Miał zostać stracony po zachodzie słońca.
     Książę milczał, ale po chwili skinął głową.
     - Co byś zrobił, żeby się tak nie stało? Gdyby żył? – Emnilda ciągnęła męża za język.
     - Ufundowałbym kaplicę… - Przyziemne postanowienie.
     Kobieta nachyliła się nad nim i wyszeptała mu kilka słów do ucha. Świętosława zaobserwowała, że najpierw jego twarz poczerwieniała, by zblednąć i znów nabrać normalnych kolorów.
     - Twój postępek jest godny nagany. Nie powinnaś się sprzeciwiać woli męża, Emnildo. – Jego siostra przyglądała im się uważnie. – Jednak – wstał i spojrzał żonie w oczy – ukoiłaś moje sumienie, a to anuluje twoją winę. – Pocałował jej dłoń.
     Sygryda pokręciła głową i napiła się wina. Nie rozumiała, co też ta dziewczyna zrobiła z jej bratem.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz