Księżniczka
maszerowała w tę i powrotem po swojej komnacie. Słońce zdążyło
zajść pięć razy od nieudanej wycieczki. Zaciskała pięści,
modląc się do wszystkich znanych jej Bogów o możliwość zemsty.
Przez samotne noce w pokoju, przez długie godziny podczas których
bezmyślnie klepała litanie, zdążyła obmyślić plan idealny.
Potrzebowała tylko zaufanego woja, który wstawi się za nią. Nie
trudno było takiego znaleźć. W końcu jeden strzegł jej komnaty.
Kilka
dni zajęło jej dowiedzenie się czegoś o nim, o tym, na czym może
mu zależeć. Uśmiechnęła się do siebie, podchodząc do drzwi,
gdy wreszcie miała wystarczająco informacji. Załomotała w nie, a
po chwili ktoś otworzył. Stał przed nią całkiem przystojny
mężczyzna, rozglądający się na boki.
- Najłaskawsza
pani, czy coś zmąciło twój spokój?- skłonił się po
żołniersku, szukając przyczyny jej niepokoju wzrokiem.
- Ależ
nie, Samborze- roześmiała się dźwięcznie, odrzucając włosy,
nieskrępowane przez czepiec.
Były
jednym z jej największych atutów. Koloru złota, błyszczały w
świetle czy to świec, czy też słońca. – Chciałam, byście
umilili mi czas rozmową. Jakże ciężko mi znieść samotność -
westchnęła teatralnie, spuszczając głowę, by kosmyki zasłoniły
jej twarz.
- Oczywiście, najłaskawsza - znów skłonił głowę, przykładając pięść do
piersi.
- Wejdź, woju. Nie będziemy przecież gawędzić przez próg - uśmiechnęła
się ciepło, gestem zapraszając go do środka. Niepewność
wystąpiła na jego lico. – Samborze, czyż waszym zadaniem nie jest
pilnować mego bezpieczeństwa? Cóż mnie skrzywdzi w obecności
takiego dzielnego mężczyzny, jak wy? - spytała, kokieteryjnie
przechylając głowę i nawijając kosmyk włosów na palec.
- Niech
najłaskawsza pani mi wybaczy. Gorliwie spełnię prośbę. - Znów
skłonił głowę, wchodząc do pomieszczenia.
Bogowie,
ile ten człowiek się kłania? Kark już dawno powinien go rozboleć.
- Mam
do was pewną prośbę. Tajemnicę. Otóż słyszałam, że zależy
wam na majątku, by wziąć za żonę pewną służkę. Radochnę,
jak mniemam- z satysfakcją zauważyła, jak rozmarzony uśmiech
rozjaśnia mu twarz. To będzie prostsze niż myślała, – Jeżeli mi
pomożecie, jestem pewna, że ojciec mój, władca niezastąpiony,
pan tej ziemi, gotów wstawić się za wami osobiście u jej ojca,
byle byście tylko dostali rękę tej dziewczyny.
- Pani!-
mężczyzna wyprostował się, uśmiechając szeroko. – Ja dla niej
wszystko! Boże, z pani anioł, nie księżniczka! Jeżeli tylko
potrafiłaby pani…
Podniosła
rękę, przerywając mu, by nie zechciał jej wycałować. Poza tym
nic jeszcze nie uczynił.
– Pochwalam wasz wybór. Radochna to
doprawdy miła dziewczyna. I jakże pracowita. Idealna kandydatka na
żonę dla takiego silnego i honorowego mężczyzny- uśmiechnęła
się ciepło.
- Najjaśniejsza
pani, ale ona woli niemieckiego woja - mężczyzna zacisnął pięść.
Jego twarz nagle przybrała srogi wyraz.
Tak
srogi, że księżniczka nabrała ogromnych chęci odwołać wszystko
i ukryć się pod pledem. Opamiętała się w porę i dotknęła
ramienia mężczyzny.
- Ależ
gdzie! Ona po prostu szukała w nim was. Ponadto, gdy przychylność
władcy zyskacie, gdy ojciec jej uzna was za idealną partię, to
prędko zdanie zmieni i Niemca zostawi hen daleko.
- Najłaskawsza,
ja przez bójkę zostałem zmuszony z drużyną zostać. Co ze mnie
za partia, gdy nawet nie walczyłem z Niemcami? Oczywiście to
wielki honor móc bronić rodziny pana, ale…
- Tak,
tak, do bitki wam śpieszno. Obiecuję wam, że gdy mi pomożecie,
ojciec mój wyniesie was na wyżyny, że tak dzielnie mej cnoty
broniliście - uśmiechnęła się przymilnie. Zsunęła złotą
obręcz z nadgarstka, ukrytą pod rękawem sukni i włożyła ją w
jego dłoń. – To na początek.
Mężczyzna
spojrzał na bransoletę i jego oczy powiększyły się dwukrotnie.
– Najjaśniejsza pani, ja nie mogę…
- Możesz.
A teraz zamilczcie woju i słuchajcie co zrobicie. - Jej pewność
siebie wróciła. Wyprostowała plecy i spojrzała na niego chłodno. – Pewien stajenny mnie nagabuje. Kilka razy nawet…- jej głos się
załamał. Odwróciła głowę, chowając twarz, by mężczyzna sobie
dopowiedział, jak też bardzo mógł skrzywdzić księżniczkę
obskurny stajenny. Po chwili udała, że doszła do siebie i ponownie
podniosła wzrok. – Musicie mi pomóc - spojrzała na niego błagalnie.
- Najłaskawsza
pani, zrobię, co zechcesz. Gołymi rękami go zabiję, jeżeli sobie
zażyczysz, jeżeli ci w jakikolwiek sposób ubliżył - skłonił się
w pół.
Przez
myśl jej przemknęło, czy jakby dostał dwie obręcze to biłby
czołem o posadzkę?
- W
takim razie poślę po niego. Gdy tu przyjdzie zapewne nic mi nie
zrobi. Nie jest nierozgarnięty. Wie, że mam najdzielniejszego woja
na straży. Ale udam, że próbował mnie skrzywdzić. Zaświadczycie
potem mojej matce, księżnej jakiej jeszcze ten lud nie miał, że
usłyszałeś me wołanie o pomoc, a gdy wpadliście, ten stajenny
próbował skalać me święte ciało.
Mężczyzna
wpatrywał się w nią zaskoczony. Niezrażona więc kontynuowała.
- Mój
ojciec już zemści się na nim odpowiednio, gdy tylko dowie się, co
ten podły mężczyzna zamierzał. Czy mogę na was liczyć, woju?
- Oczywiście.
Krew mnie zalewa gdy pomyślę, że ktoś chciał najłaskawszą,
najjaśniejszą panią skrzywdzić. Masz moje słowo, o pani.
Uśmiechnęła
się, usatysfakcjonowana.
- W
takim razie zaczekajcie za drzwiami. I przyślijcie mi jakąś
służkę. Wiem, najlepiej tę niewolnicę, co jej język ucięto.
Mężczyzna
znów się skłonił i wyszedł.
Księżniczka
opadła na krzesło czując, jak policzki jej z podniecenia
zaróżowiały. Niech wie, parszywy sługus, że jej woli nie wolno
się sprzeciwiać. I niech to przestrogą dla innych będzie, co też
by chcieli zadrzeć z Adelajdą córką Bolesława Chrobrego. Kochany
ojczulek już da mu posmakować bólu gdy tylko wróci z wyprawy, a
do tej pory chłopiec zmięknie w lochach. Z resztą całkiem
prawdopodobne jest, że wściekły tłum dowiedziawszy się o
krzywdzie, jaka teoretycznie spotkała umiłowaną księżniczkę, na
strzępy delikwenta rozszarpie.
Niedane jednak było jej zbyt długo napawać się tą myślą, gdyż
ktoś zapukał do drzwi, a po chwili w pomieszczeniu pojawiła się
wychudzona dziewczyna, kłaniając się nisko. Jej twarz i ręce
poorane były bliznami. Kuliła się pod ścianą, jawnie przerażona.
- Przynieś
mi najlepszego miodu - poleciła dziewczynie, która bez zająknienia czy też karcącego spojrzenia, wypadła z pokoju.
Wróciła,
nim księżniczka zdążyła na powrót zebrać myśli. Musiała
biec.
- A
teraz pośpiesz po stajennego, którego bodajże Jarosławem zwą.
Gdy
dziewczyna zniknęła, Adelajda napiła się miodu, na pokrzepienie
sił, a resztę schowała, by nikt nie posądził jej o raczenie się
trunkiem. Póki na chłopca czekała, schowała świecę z wiecznym
ogniem, by ciemniej było i z trudem rozdarła koszulę nocną, od
ramienia przez pierś i na dole, od rąbka po same udo. Włosy
roztrzepała i w łożu na stajennego czekała. Niedługo potem do
komnaty wszedł chłopak.
- Pani?-
spytał, nie bardzo wiedząc, jak ma się zachować.
Z
satysfakcją usłyszała strach w jego głosie.
- Podejdź
tu - poprosiła chłodnym głosem, a gdy chłopiec się zbliżył
zaczęła krzyczeć i wołać o pomoc, drąc się wniebogłosy.
Głupi
stajenny, nie wiedząc co robić, a w przebłysku chyba rozumiejąc,
że sprowadzi na niego kłopoty, zakrył jej usta jedną dłonią, a
objął drugą ręką, starając się przycisnąć ją do łoża, by
tak się nie wyrywała. Pacan ułatwił jej sprawę.
Momentalnie
drzwi się otwarły, wpadł Sambor, z obnażonym mieczem, a za nim
niewolnica niemowa, która również musiała usłyszeć krzyki.
Przerażony stajenny odskoczył od łoża, a księżniczka wybuchła
niepohamowanym płaczem, rzucając się w ramiona niewolnicy. Zaraz
też krzyki innych strażników dało się słyszeć, Sambor począł
szamotać się z chłopcem, inni woje wpadli, odwracając wzrok od
księżniczki w porwanej koszuli nocnej. A za nimi wbiegła zaspana
piastunka. Również krzyczeć zaczęła, zaledwie wzrokiem komnatę
omiatając.
- Boże!
Wynocha! Wynocha! Zabierajcie w dyby ten motłoch! Kryste,
księżniczka nasza! - piastunka załamała ręce, wyganiając wojów
z komnaty, jednak nim zdążyli wyjść, do pomieszczenia wbiegła
księżna Emnilda ze swoim strażnikiem.
Widząc
swą córkę najstarszą tak na hańbę narażoną pochwyciła ją w
ramiona. Strażnicy wywlekli chłopca.
- Matko…
matko, on… on… - łkała, nie mogąc się wysłowić, niby to z
rozpaczy.
- Już
dobrze córeczko, już nic ci nie grozi - kobieta kołysała ją w
ramionach.
Piastunka
zanosiła modły.
Niema
niewolnica rzucała wściekła spojrzenia w stronę drzwi.
Adelajda
uśmiechnęła się do siebie.